literature

Boze Narodzenie w K9 Laboratories cz. 2

Deviation Actions

BioHermistry's avatar
By
Published:
252 Views

Literature Text

Wszystkie światełka w hali przybrały kolor niebieski, a później zaczęły się zmieniać, płynnie przechodząc w inne kolory. Pracownicy, którzy nie przebywali w hali, zbierali się przy barierkach, by patrzeć z góry na widowisko. Diody przygasły, a te, które świeciły jasno, układały się w przemieszczające się po całości wzory. Linie „biegające” po ścianach i choince układały się w coś nieokreślonego kształtu, ale raczej nikt nie skupiał się na znalezieniu w tym jakiegoś schematu. Rozlegały się okrzyki zachwytu i brawa, choć to miał być dopiero początek pokazu. Wzory zmieniały się losowo jak w kalejdoskopie, czasem sprawiając wrażenie przestrzennych przez odpowiednie rozjaśnienie lub przyciemnienie danego fragmentu. Nagle wszystkie zmiany przyspieszyły, migając w nieco niekontrolowany sposób. O ile u widowni wywołało to głośniejszą falę radości i co najwyżej oczopląs, o tyle nie było zamierzone. Na podeście, znajdującym się wtedy między pierwszym i drugim piętrem, stał Steven i jego dwaj koledzy. Od postawionego tam sprzętu odchodziły setki kabli, połączone z dekoracjami i komputerem sterującym całością. Victor, nazywany również Pecetem, klikał nerwowo w klawiaturę, przygryzając wargę i co jakiś czas przeczesując łapą jasne włosy.
- Zwiesiło się…  kurczę, co jest…  Bulik, żaden kabel od centrali się nie obluzował? – rzucił do wilka, majstrującego przy urządzeniach.
- Nie, tutaj wszystko sprawne. Kable same z siebie nie wyskakują… chyba
- Spróbuj wyłączyć i włączyć ponownie – wtrącił Steve, obserwując, co dzieje się na dole.
- Tyle, że nawet wyłączyć się nie da, komendy nie działają!
- Po co komu komendy, zresetuj albo odłącz zasilanie. Zaraz ktoś dostanie ataku padaczki od tego migania albo sprzęt nam padnie.
- Nie mogę ot tak przerwać działania programu, bo mi algorytm rozpierniczy! To tak jakbyś nagle wyskoczył z samochodu na zakręcie. – Victor był jednocześnie zirytowany i przestraszony tym, co się działo.– Może coś przeoczyłem… albo za dużo komend na raz wpisałem…  - mamrotał do siebie, próbując się uspokoić. Słabo mu to wychodziło, bo uderzał w klawiaturę trochę zbyt mocno.
- A masz coś takiego jak autosave? Albo jakieś zabezpieczenia danych… czy coś? – odezwał się ni z tego ni z owego Bulik.
- Autosave… - powtórzył Pecet, a gdy sens tego słowa dotarł do niego, uderzył się łapą w czoło – No jasne! Przecież tak zmodyfikowałem system, że zanim się wyłączy, zapisuje wszystkie dane!
Nie czekając dłużej, wcisnął przycisk z literą R. Monitor komputera zgasł, podobnie stało się z migającą jak szalona dekoracją. Pomieszczenie rozświetliły zwykłe lampy, ze strony widzów było słychać głośno wyrażone niezadowolenie. Steven chwycił podłączony do sprzętu audio mikrofon, podkręcił głośność i odwrócił się do „publiczności”.
- Proszę o spokój! Wystąpiły pewne problemy techniczne i zostaliśmy zmuszeni do przerwania pokazu. Do wieczora postaramy się naprawić ewentualne usterki. Możecie wracać do pracy… czy coś – dodał po odłożeniu mikrofonu - Dobra, chłopaki, zwijamy się stąd. Sprzęt zostawcie, po obiedzie będziemy majstrować. Pecet, weź laptopa i pokombinuj coś z tym programem, żeby się nam nie zwiesił przy następnej prezentacji.
Zabrali to, co zabrać mieli, zjechali ruchomą platformą na dół i wyszli z hali razem z rozchodzącym się tłumem. Poza Stevenem, który podszedł do Jonathana. Ten nie był ani trochę zły, tylko nieco zawiedziony.
- Sorka, że tak wyszło. A raczej nie wyszło – zaczął się tłumaczyć starszemu bratu.
- Zdarza się, młody. Urządzenia bywają zawodne, coś już o tym wiem. Ale i tak było świetnie. Dobrze wam idzie współpraca w tym składzie, tylko tak dalej.
Pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę. Steve wpadł na pewien pomysł. Wskoczył do windy i pojechał na ostatnie piętro. Kilka minut później był już z powrotem na parterze, niosąc zapakowane w papierową torbę trzy kubki z kawą i trzy kawałki sernika. Odbył krótki spacer od budynku do budynku, wjechał windą na trzecie piętro i podszedł do Victora i Bulika czekających przed jego i Johna mieszkaniem. Siedzieli nad laptopem i wpatrywali się w monitor.
- No i jestem. I mam dla nas małą przekąskę. - powiedział wilczak, pokazując im torbę.
- A ja chyba wiem, co się stało. - oznajmił Victor. - Jeżeli dobrze pójdzie, wieczorny pokaz uda się w stu procentach. Tylko, że to nie była wina samego programu...

Ciąg dalszy nastąpi...
PL only, sorry


:iconk9laboratories:

No i jest druga część :D
Robi się nieco dramatycznie xD Przewiduję jeszcze jedną część w tej... tematyce, następne będą już całkowicie świąteczne i pojawi się więcej postaci c:

Pierwsza część: Boze Narodzenie w K9 Laboratories cz. 1

Postacie, K9 Laboratories, opowiadanie (c) HermiTheHusky
Bulik (c) Bylika190
© 2014 - 2024 BioHermistry
Comments19
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
kalibeak's avatar
Naprawdę świetnie się czyta twoje opowiadania! :la: 
Czekam na więcej :'D